poniedziałek, 20 grudnia 2010

Azja i Formuła 1

http://i.imgur.com/VkyIN.jpg

Wbrew pozorom, to na zdjęciu, to nie Copa Cabana, nie boskie Rio tylko krajobraz południowego Wietnamu. Prawda że niezły?

Gdyby odkroić góry, byłoby jak w Melbourne. Tylko w Melbourne jest GP F1...

Na to że znajdzie się sposób. Bo w świat poszła informacja, jakoby powzięto starania nad dodaniem GP Wietnamu. Ile ludzi płakało nad tym, że F1 schodzi na psy, że jak to odwracamy się od europejskich torów ( które z roku na rok przynoszą większe straty i gwarantują infrastrukturę z bunkrów "czerwonej ery - jakby ktoś nie wiedział o jakim torze mówię, to podpowiadam. Hungaroring.

Co powiem niedowiarkom, którzy sądzą że ten pomysł jest najpewniej plotką puszczoną aby Wietnam znalazł swoje 5 minut? Nie takie rzeczy oczy Berniego widziały. Bo jak sie popatrzy ile Chiny czy Singapur starały się o swoje wyścigi w kalendarzu, to aż człowiek sobie myśli, jak to możliwe, że nie powiedzieli "mamy tego dosyć". Od lat '80 czynione były starania, aby zorganizować drugą ( obok japońskiej ) rundę Mistrzostw Świata F1

Wietnam mówi, że to nic pewnego. Oczywiście. Niech się nie spieszą. Kontrakt musi być klarowny i opracowany tak, abyśmy wszyscy wynieśli z niego korzyści. A że opuszczamy Europę? Kolumb tez ja opuścił. Znalazł multum plusów, więcej, wszyscy znaleźli coś dla siebie. To samo jest z wyścigami Formuły 1. Powinniśmy dożyć do równowagi nie zapominając o rozwoju i reklamie jaką chcą mieć producenci samochodów. A Wietnam jest rozwijającym się państwem w którym ta reklama przyniosłaby korzyści. Bo my z jednej strony chcemy Mercedesa, Hondę. Renault w F1, a z drugiej krytykujemy ich potrzeby i potępiamy ich zamiary.

Formuła 1 ciągle ulega zmianom. Dla nieufnych w takie rozwiązania. Pewnie znów minie więcej niż 10 lat do podpisania umowy. Równie dobrze może do tego nie dojść. Ale w kolejce czeka już Tajlandia ( z bardzo realnymi szansami na budowę permanentnego toru ). Czemu więc mamy mówić kategoryczne nie?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz