Kierowcy

Sebastian Vettel
Mark Webber


Rozważaniom o to kto jest lepszy nie było końca. Wbrew panującej opinii, zarówno Mark jak i Sebastian mają coś jednak do udowodnienia. I sobie i fanom F1.

Sebastian Vettel.Cudowne dziecko F1. Do czasu. To samo mówili o Hamiltonie i o Alonso. Każde dziecko dojrzewa i aż strach się bać Seba po metamorfozie. Od początku swej kariery związany z Red Bullem, który zafundował mu w nagrodę  Tytuł Mistrza Świata F1. Podobno sprawca najlepszych stłuczek w sezonie 2010, choć zależy czyimi oczami na nie spojrzymy.Wedle Helmunta Marko - nie, wedle 80 %  innych fanów F1 - tak. Fakt faktem, jest tym który będzie bronił korony. Wszystko zależy od tego jak mocny będzie nie jego umysł, ale bolid, którym zostanie obdarzony. Nie bez znaczenie będzie też postawa zespołu. Pytanie " Na kogo zechcą postawić?" powinno okazać się w tym wypadku retorycznym. 

Przeciwieństwem Vettela, jest inny ( słowo "drugi" w tej kwestii również ma wiele znaczeń ) kierowca Red Bull Racing - Mark Webber. Po wypadku na Tasmanii, powrócił jak nowo narodzony do F1. Odniósł piękne zwycięstwa w Niemczech i Brazylii, ale szczyt formy miał dopiero przyjść. Wygrane w GP Monako, Wielkiej Brytanii i na Węgrzech długo były komentowane w świecie F1, bo naprawdę były tego warte. Mimo przegranej walki i kolejnej stracie szans na mistrzostwo, zapowiada równą walkę i spełnienie swoich marzeń. Ten facet sprawia, że chce się mu kibicować. Jego droga - trudna i kręta, pokazuje jak z chłopaka z Queanbeyan stał się najbardziej rozpoznawalnym australijskim sportowcem. Łatwo nie było i za to takich ludzi się ceni.

Lewis Hamilton
Jenson Button

http://i.imgur.com/O51nD.jpg

Nie wróżyłem im dobrze. Sezon 2010 mocno zdefiniował, jak bardzo się myliłem. Bez wątpienia ( mówię to nie tylko ze względu na moje umiłowanie do McLarena ) są najlepszym duetem w stawce.

Lewis Hamilton stał się prawdziwym mężczyzną. Nauczony pokory, zajął się ściganiem a nie życiem"pozagrobowym".  Jego podejście do Grand Prix jest jasne. Wszystko można wygrać. Ufny temu co prezentuje jeszcze nigdy nie był tłem rywalizacji. Nawet gdy samochód nie był najlepszy, mieszał szyki liderom. Wygrał wyścigi we wszystkich sezonach w których startował. Jest idealnym materiałem na kolejnego Schumachera czy Sennę. Sezon 2008 był tylko początkiem. Gdybyście mnie zapytali, ile mistrzostw może jeszcze wyjeździć,bałbym się odpowiedzieć. Sam jest tym, kim chce być. Traktuje wyścig jak wojnę, którą zawsze można wygrać.

Jenson Button umiejętnie tonuje temperament Lewisa. Jest szybki, ale w końcówce sezonu pojawił się zanik dobrych wyników. Czy można powiedzieć, że pierwszy sezon z McLarenem był stracony? Jego zwycięstwa w Australii i w Chinach, są dowodem na jego zaangażowanie w pracę całego zespołu. Sam opowiada o mobilizowaniu chłopców z McLaren Technology Center, o tym jak czuje się w Woking. Nie jest zamkniętym w sobie maniakiem. Z chłopaka któremu Flav nie dał szansy, przez zaangażowanego kierowcę Williamsa i BAR, po romans z Hondą i Mistrzostwo z Brawnem. To jest jak historia kopciuszka. Jest prawdziwym mistrzem, bo sam poczuł czym jest być dublowanym, wyśmiewanym. Teraz się odgrywa. Jeszcze lepiej będzie w sezonie 2011. Zobaczycie.

Fernando Alonso
Felipe Massa

 

Powrót do czasów gdy kierowcy w Ferrari byli dzieleni na nr 1 i ten drugi numer? I tak i nie. Bo chodź nikt tego prosto w oczy nam nie zdradzi, to i tak każdy znający się na F1 wie, kto jest faworytem. I dla Włochów i dla Hiszpanów, którzy szaleją na punkcie tylko jednego kierowcy.

Uważany przez większość obserwatorów za kierowcę idealnego, Fernando Alonso sprostał wyzwaniom rzucanym przez Ferrari podczas dziewiczego pierwszego sezonu. Celem była walka o mistrzostwo. Walczyć walczył, ale zabrakło tych punktów które w efektowny sposób były tracone przez pierwszy zakręt na Albert Park, czy też roztrzaskanie F10 na bandzie Casino w Monte Carlo. Apetyt rosnący w miarę jedzenia i wytrwałość. Te cechy charakteryzują podwójnego Mistrza Świata F1. I choć zbliża się już 5 lat od tego ostatniego triumfu, ciągle czuć świeżość w kościach gwiazdy Scuderii. Gest wykonany w kierunku Petrova był arczej tylko wypadkiem przy pracy, tym co zdarza się w chwilach naprawdę olbrzymiej irytacji. Miał do tego prawo, starał się jak mógł. Niewątpliwie najgroźniejszy rywal Sebastiana Vettela w kolejnym sezonie. 

Na przeciwnym biegunie, sto stai od krzesełka Fernando siedzi Felipe Massa. Ten sam kierowca który walczył o mistrzostwo w sezonie 2008, ten sam wyciągany z wbitego do połowy F60 z rozbitym kaskiem, ten sam przepuszczający Alonso w powiedziałbym dosyć wybredny sposób na torze Hockenheim. Historia kopciuszka który lansuje styl jasnych jeansów, czerwonej koszulki i ciemnych okularów jest jedną z najbardziej zakręconych w całej F1. Wychowanek Petera Saubera staje przed ogromnym wyzwaniem jakim będzie nadchodzący sezon. To że jego partnerem jest tak wybitny wirtuoz jazdy na pewno sprawy nie ułatwi. Mimo wszystko jest solidny i skupiony na tym, żeby Ferrari odnosiło sukcesy. Tylko czy nie stanie się kierowcą numer dwa? Odziedziczenie schedy po Rubensie Barichello - bardzo prawdopodobne.

Nico Rosberg
Michael Schumacher


Wszystko takie niemieckie, dopracowane. Młody gniewny i stary wyga. Mieszanka potencjalnie wybuchowa. Który z nich od eksplozji straci ręce?

Wydawać by się mogło, że pierwsze skrzypce grał w tym sezonie Nico Rosberg. Wolałbym jednak ostrożnie patrzeć na wyniki Mercedesa w tym sezonie. Nico był oddanym wojownikiem stajni Williamsa. Długo związany z ekipą z Grove, nabrał w końcu ochoty do zmiany swojego swojego miejsca pracy. Zrobił to w na tyle odważny sposób, że nie omieszkał poinformować Rubensa Barichello, żeby uciekał od Franka Williamsa. Sam za to przeszedł z deszczu pod rynnę. Najpierw dowiedział się że jego kumplem z teamu będzie Schumi, a później te rozczarowujące występy W01. Mimo wszystko zdeklasował legendę, a w dodatku sam stanął na podium w Chinach czy Wielkiej Brytanii. Pudło było bardzo prawdopodobne również w Korei ( ba, patrząc na problemy Vettela mógł nawet wygrać to GP ) ale Mark webber dosłownie stanął tej idei na drodze. Widać że chłopak szybko się rozkręca. Miła niespodzianka? Kto wie...

A ten drugi pan w białej koszulce? Michaela Schumachera zna każdy - nawet najmłodszy - fan Formuły 1. Stworzył coś w rodzaju ogromnej sagi, w której naczelne miejsce zajmują tomy upamiętniające siedem mistrzowskich koron. Mimo odejścia od świata F1, ciągle zafascynowany ściganiem Schumi, przerzucił się na Superbike's. Wtedy przydarzył się upadek i kontuzja która uniemożliwiła pojawienie się w Ferrari aby zastąpić Felipę Massę. Na gwiazdkę fani Niemca otrzymali miły prezent. Mercedes poinformował o jakże cudownej wiadomości. Michael Schumacher dołączył do teamu z Brackely, nie po to by zbijać kolejne kokosy w formie dolarów, ale po to, by dac popalić takim jak Hamilton czy Rossberg. To że został przyćmiony właśnie przez Niko, nie dyskredytuje go przed kolejnym rokiem. Intuicja i zmysły pozwalają sądzić, że znów ujrzymy firmowy gest uniesionych radośnie dwóch rąk. Nieobliczalny i nieustępliwy. Taki jest Michael. 

Rubens Barichello
Pastor Maldonado

                        
Williams pozbył się Niko Hulkenberga, ale nie czekał długo na jego następcę. Rubens jest potrzebny dla zespołu. Świetna mieszanka. 

Niewątpliwie pierwsze skrzypce grał będzie Rubens Barichello. Jego doświadczenie stanowi filar do budowy nowego Williamsa. Williamsa który zacznie walczyć o zwycięstwa. Rehabilitacja rozpoczęta wraz z sezonem 2010 przynosi rezultaty. Mimo że zespół nie zaliczył podium, to Barichello pokazywał pazur. Jest jednym z najbardziej lubianych kierowców w F1. To on kupił pierdząca poduszkę Michaelowi Schumacherowi i to on jest autorem zabójczego tańca podczas dekoracji trójki najlepszych kierowców. Często niedoceniany, nie miał szansy na walkę o Mistrzostwo Świata. Była jedna w 2009. Wtedy zaczął wygrywać po zmianie hamulców. Na pościg za Jensonem nie było już czasu. Jego bogata gama barwnych cytatów i humoru, potrafi zarazić każdego słuchającego go podczas wywiadów. Dlatego na jubileuszu 300 startów w GP pojawiło się tylu znanych. Lata uciekają, a on dalej jest w stanie wygrywać. Cała kwintesencja Rubensa. 

Nie jestem pewien co do drugiego "wybranka" Williamsa. Pastor Maldonado, stoi przed dużym wyzwaniem. Daje zespołowi zastrzyk w postaci finansów, ale równie dobrze w bolidzie można byłoby posadzić te pieniądze. Może to tylko mieszane uczucia i niepewność wobec debiutanta. Był szybki w GP2, ale środowisko F1 jest diametralnie różne od mniej prestiżowego GP2. Zespół darzy go zaufaniem, a Hugo Chavez ma już nawet człowieka w F1. Powiązania z Wenezuelą - zwłaszcza z kasą płynącą przez ocean - pomogą zalepić dziurę budżetową. Pytanie tylko, na ile Pastor udowodni swoją prawdziwą, wyścigową wartość. Jak widać na przykładzie Petrova, można utrzymywać się w F1 tylko dzięki sponsorom. Sam wizerunek potrafi przez to jednak ucierpieć.

Kamui Kobayashi
Sergio Perez 


Ta dwójka kierowców, może wynieść Saubera na szczyt F1. Może nie od pierwszego wyścigu, ale sezon 2011 zapowiada się dla obu kierowców w jasnych i optymistycznych barwach.

Mając w składzie takiego człowieka jak Kamui Kobayashi, można naprawdę marzyć o świetnych występach. Pierwszy Japończyk niepłacący za swoje starty udowadnia swoje umiejętności w niemal każdym wyścigu, od czasu debiutu z Toyotą w Japonii ponad rok temu. Tak rozpoczęła się jego droga ku wielkiemu ściganiu. Później telefon od Petera Saubera, zimowe testy i nadzieja że jego talent zostanie zauważony. Został. Chłopak jeździ jak opętany i to ludzie w nim lubią. Tam gdzie nikt nie zdołałby zaatakować, robi to Kamui i co więcej wychodzi mu to. Występy jak ten w Walencji czy Japonii były jego wzlotami. Ogólnie trudno dopatrzyć się upadków. Wie na co go stać i umiejętnie rozgryza innych. Materiał na Mistrza Świata. Oby piał się coraz wyżej, a pewnego dnia uniósł trofeum WDC. To byłoby dobre i dla niego i dla nas i dla świata wyścigów.

Finansowo za Saubera odpowiada ten młodzian. Sergio Perez, wytrącił fotel C30 Nickowi Heidfeldowi, ofiarując w zamian potężny zastrzyk gotówki. W tym wypadku, ta operacja może się udać. Sam Sauber jest specjalistą od rzeczy beznadziejnych. Wyciągnął Hinwill z czeluści, a teraz stał się głównym chirurgiem uleczania struktur zespołu. Co do samego Pereza. Pokazał że może być naprawdę przykładnym kierowcą. Nie ma tytułu mistrzowskiego GP2, ale z drugiej strony wygrał parę wyścigów w tym ten na Spa Francorchamps i Monaco. Te tory błędów nie wybaczają. Czyli fajtłapą nie jest, a co do jego przygody w F1 dopiero okaże się, jak sobie poradzi. Fotel już odciśnięty, więc pora myśleć o pierwszym GP w Bahrajnie...

Jarno Trulli
Heikki Kovalainen

Dobra współpraca, obiecujący zespół. Jednak czy zdołają jeszcze wygrać kolejne wyścigi?

Posiadacz winnicy, Jarno Trulli wedle plotek był już jedną noga poza teamem z Norfolk. Coś jednak skłoniło go do pozostania i wszystko możliwe że były to obiecujące perspektywy rozwoju nowego bolidu. Od czasu jego debiutu w GP Australii roku 1997, mija już 13 lat. Debiutu udanego.  końcu przebił się z 17 na 9 lokatę. Patrząc na to jakim bolidem jechał, wrażenie było piorunujące. Bo kto jeszcze pamięta silnik Hart 3.0 V8. Chyba sami jego konstruktorzy. I Jarno. Droga ku szczytom, w końcu miejsce w Renault. Partnerowanie Fernando Alonso. Następnie długi związek z Toyotą. Pamiętane GP Bahrajnu gdzie startował z pierwszej linii, jednak zespół zastosował zły dobór opon. Niepowodzenia sprawiły, że Toyota wycofała się z F1, a Włoch szukał nowego miejsca w bolidzie. Przyjął go Lotus Racing i tak Jarno ma swój wkład w budowanie od podstaw nowego zespołu. Sezon 2011 będzie zapewne kontynuacją długoterminowego planu.

A Heikki Kovalainen? Chyba nie żałował opuszczenia McLarena. No może spędził tam jeden miły dzień. 3 sierpnia 2008. Wtedy wygrał szalony wyścig na Hungaroringu. Zawsze był numerem dwa, za plecami bardziej lubianego w Woking Lewisa Hamiltona. Jego podróż w F1 rozpoczęła się od zespołu Renault. W 2007 młody Fin zajął miejsce Alonso. Miał być kolejnym talentem na miarę Fernando. Miał regularnie wygrywać wyścigi. Ale R27 najszybszym bolidem nie było. Później była zamiana. w McLarenie przejechał 2 sezony. Wtedy do drzwi zapukał Jenson, a Heikkiemu kazano wyjść. To wyszedł. Ale gdzie iść? Renault? Nowy Sauber? Gdzieś na tej liście widniał Lotus Racing. O dziwo, tam powitali go z otwartymi rękami. W taki oto sposób, razem z Jarno, zbudowali najbardziej doświadczony team Zasmakowali już Pole Position, Najszybszego okrążenia i zwycięstwa. Czy nie zabraknie im determinacji, aby wyciągnąć team z Norfolk na szczyt tabeli?