poniedziałek, 13 grudnia 2010

Jak długo każesz nam czekać?

http://cdn0.mattters.com/photos/photos/3089845/Volkswagen_Logo1-625x401.jpg

Ile jeszcze będziemy znosili lawirowanie pośród labiryntów Volkswagena? Plotkami już parę razy miał solidne miejsce w F1. Zawsze kończyło się jednak na tym, co z jednych ust wychodzi a do uszu drugich wpada.

Po raz pierwszy Volkswagen pojawił się jako potencjalnie nowy postawca silników dla Saubera. Był to sezon 2004. Wtedy źródłem takich informacji było utworzenie Volkswagen Motorsport GmbH - podmiotu odpowiadającego za sportową stronę przedsięwzięcia. Kolejna sensacja wypłynęła na światło dzienne w 2005 roku, gdy świat F1 usłyszał iż Red Bull Racing poszukuje dostawcy silników. Wtedy miało z kolei zostać nim Audi ( marka należąca do grupy VW ).

Więzy zaciskały się coraz mocniej. W końcy Red Bull, oficjalnie zaczął wspierać Volkswageny Tuaregi w rajdach terenowych, Skodę w WRC, Seata w WTCC oraz Audi w DTM. To było wodą na młyn dla komentatorów, którzy podchwycili temat. Dementi przyszło po niecałym miesiącu „Pod względem technologicznym Formuła 1 jest zbyt odległa od samochodów drogowych i jest dla nas po prostu zbyt droga”. Dr Wolfgang Ullrich jest niewątpliwie człowiekiem z głową na karku, więc jako szef Audi Motorsport wiedział co mówi.

W 2008 Hans Joachim Stuck ( czyli inna główna postać Volksvagena ) za brak decyzji o wyjeściu do F1 obwiniała niestabilność przepisów. Owszem, szykował się rok wielkich zmian, sezon 2009 miał diametralnie różnić się od poprzednich. Dlatego VW powiedział sobie pass na kolejne 5 lat.

Teraz powrócili, po raz pierwszy optymistycznie wypowiadając się o swojej ingerencji w szeregi zespołów. W grze ciągle pozostaje jedno wolne miejsce, przepisy na sezon 2013 są już ustalone, a okres pięcioletniej obojętności mija właśnie w sezonie 2013. Tym razem nie są to tylko plotki. Szefostwo z Wolfsburga mówi wyraźnie "sprawdzam" i czeka na reakcję. Chcieli tego co mają, a drzwi do F1 stoją uchylone. Wystarczy je pchnąć tylko jedną decyzją.

Czy starczy w końcu odwagi?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz