wtorek, 30 listopada 2010

Czy w Ferrari musi się coś zmieniać?

http://www.formula1.com/wi/597x478/sutton/2010/d10ger1288.jpg

Odpowiedź jest jasna. Odpowiedź idzie niemal z góry. Oczywiście że nie.

Jak można zbudować idealny zespół, gdy rok po roku jego struktury są nadgryzane i dewastowane. Ich łatanie nie polepsza sytuacji. Budowla w każdej chwili może runąć i tak jest też ze Scuderią. Aż trudno sobie wyobrazić czym dla Włochów byłby spadek formy tego samochodowego giganta.

Zacznijmy od szefa szefów, czyli Luki di Montezemolo. Co jak co, ale to ten człowiek jest architektem Ferrari od lat '70 i jeżeli miałbym komuś pożyczyć przysłowiowe 50 $ to byłby to właśnie On. Nigdy nie widziałem takiego człowieka z taką charyzmą na takim stanowisku. Jest idealny. Ma autorytet ale dopuszcza nowe pomysły dzięki którym Ferrari dostaje szanse na ciągły rozwój. Prywatnie podobno luzak, chodzi bez skarpet i ma ogromna starą Nokię...

Stefano Domenicali. Osoba która zasługuje na gromkie brawa. Po tym jak przejął schedę po - wydawało by się - niezastąpionym człowieku jakim był Jean Todt, wszyscy wróżyli mu to co najgorsze. Że będzie jak w latach '80. Ferrari ścigało się w F1. Tak. Ale efekty były tak powalające, że cudem było odrodzenie jakiego zespół doznał pod koniec lat '90. Ale Stefono już w pierwszym roku po swoim przyjściu miał na koncie mistrzostwo konstruktorów, a mało brakowało do tego, by Felipe Massa obronił mistrzostwo kierowców dla Scuderii. Prywatnie miły gość, bez Ferrari w garażu, za to z Fiatem Cinquecento gotowym do jazdy na zakupy.

I główny manager Ferrari. Chris Dyer. Człowiek który stoi pośrednio za sukcesami Schumiego. Można powiedzieć że przeżył już wszystko co mógł. Od smaku tryumfu przez cierpki smak porażki. Jego dziesięcioletnia praca w Ferrari pomaga mu na tyle zrozumieć struktury i ludzi, że jako zaufany człowiek radzi sobie ze wszystkim z czym musi. Praca Managera Teamu nie jest łatwa. Wszystko co dzieje się nie tylko w garażu ale też w padoku, na torze przechodzi przez jego ręce. Prywatnie wiem o nim mało, jednak nie można mu zarzucić niekompetencji i braku zaangażowania.

Wszystkich ich, oprócz oczywiście miłości do Scuderii łączy jeden fakt. Zależy im na tym, aby zespół pisał nową historię Formuły 1. Ten tercet gra świetnie. I nie można powiedzieć, że Ferrari przegrało przez Abu Zabi. Przez strategię. Sezon składał się oprócz tego z innych 18 wyścigów, z czego nie zawsze wina leżała po stronie zespołu. To jest Formuła 1 i takie są wyścigi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz